W zaostrzającej się dyskusji dotyczącej propozycji ministra Czarnka zmiany trybu wyłaniania kandydatów na dyrektorów szkół pojawia się mnóstwo półprawd, świadomych manipulacji i zwykłych kłamstw. Czasem odnoszę wrażenie, że znaczna grupa dyskutantów, w tym niestety również samorządowców, niezbyt starannie studiuje prawo oświatowe i zabierając głos mija się z obowiązującymi przepisami. Dla uzasadnienia powyższej tezy pozwolę sobie odwołać się do kilku wypowiedzi prezentowanych ostatnio na łamach biuletynu „Warto Wiedzieć”:
1. Twierdzenie, że samorządy „dopłacają” do oświaty jest wyraźnym zabiegiem socjotechnicznym, nie mającym nic wspólnego z obowiązującymi w Polsce regulacjami prawnymi, a więc posługiwanie się przez niektórych starostów tą retoryką, to zwykła ignorancja lub świadoma zła wola. Wielokrotnie zwracałem uwagę, że samorządy „nie dopłacają” do oświaty, ale ją współfinansują (a to jest zasadnicza różnica) i tę interpretację obowiązującego prawa polecam wszystkim zainteresowanym.
2. Coraz częstsze przypisywanie samorządom wszelkich zasług w funkcjonowaniu szkół jest popadaniem w grzech pychy, na dodatek niczym nieuzasadniony. Szkoła to skomplikowana instytucja, na której stan składa się szereg czynników i środowisk uczestniczących w jej życiu (m. in.: twórcy programów nauczania, nauczyciele, dyrektorzy, rodzice, nadzór pedagogiczny i oczywiście, czemu nie zaprzeczam, organy prowadzące czyli samorządy terytorialne). Ale przypisywanie wszystkich zasług wyłącznie samorządom, to delikatnie mówiąc czysta demagogia
3. Problem regulacji prawnych dotyczących wyłaniania kandydatów na dyrektorów szkół wymaga szerokiej dyskusji i znalezienia rozwiązań, które, nie pozbawiając wpływu na powyższy proces organu prowadzącego, ograniczą coraz częstszy nepotyzm i kumoterstwo w tym zakresie. Liczba dyrektorów szkół nieszanujących, a często nieznających prawa w ciągu ostatnich lat wyraźnie wzrosła (o czym świadczy analiza licznych informacji napływających do naszej Fundacji). Coś z tym trzeba zrobić. Dlatego warto rozmawiać, a nie okopywać się na dotychczasowych pozycjach (jak to robi wiele samorządów). Przypominam, że za całość polityki oświatowej państwa odpowiadają wszystkie jego struktury, a więc zarówno władza centralna (rząd i ministerstwo edukacji), jak i samorządy terytorialne, będące również elementami władzy publicznej, dlatego szukanie odpowiednich proporcji w określaniu ich wpływu na tak ważną sferę życia publicznego jaką jest oświata uważam za konieczne.
4. Sprawą niezbędną przy szukaniu racjonalnych rozwiązań mających doprowadzić do poprawy stanu polskich szkół jest również stworzenie przejrzystych zasad oceny pracy dyrektora szkoły (np. raz do roku) i możliwość podejmowania w oparciu o tę ocenę decyzji personalnych Obecna sytuacja, w której praktycznie dyrektor jest oceniany dopiero przy kolejnym ubieganiu się o to stanowisko jest niedopuszczalna.
Tych kilka uwag kładę na sercu wszystkim zainteresowanym stanem polskiej szkoły i myślącym o jej kształtowaniu, uważając, że refleksja nad nimi oraz poszerzanie dyskusji o kolejne wątki będzie znacznie lepiej służyła narodowej oświacie niż polityczna nagonka na ministra Przemysława Czarnka.
Wojciech Starzyński
Prezes Zarządu Fundacji „Rodzice Szkole”