Rok szkolny 2019/2020 rozpoczyna się próbą podgrzania przez Sławomira Broniarza i związanych z nim, na szczęście coraz mniej licznych, działaczy ZNP emocji antyreformatorskich i antyrządowych. Mam nadzieję, że tym razem nauczyciele nie dadzą się wmanewrować w kolejną hucpę polityczną (bo przecież nikt już chyba nie wierzy, że p. Broniarzowi i „spółce” przyświeca troska o dobro uczniów, nauczycieli oraz polskiej szkoły) i wyciągnąwszy wnioski z wiosennych strajków na propozycję destabilizacji oświaty i państwa odpowiedzą pracą dobrze służącą ich uczniom.
Aby takie postawy wywołać i utwierdzić spróbujmy, odkładając na bok emocje i polityczne sympatie, przyjrzeć się wydarzeniom, które miały miejsce w oświacie w minionym okresie.
Zwrócenie uwagi na zbyt niskie zarobki nauczycieli spotkało się ze zrozumieniem całego społeczeństwa, zdającego sobie sprawę, że od jakości kształcenia naszych dzieci zależy przyszłość kraju. Uznano również prawo nauczycieli do protestów, nawet w formie tak drastycznej jak strajk, zaburzający proces edukacji i grożący niezrealizowaniem rocznych programów nauczania. Jednocześnie większość rodziców i uczniów oraz znaczna grupa nauczycieli powiedziała wyraźnie, że strajk nie może zakłócać przeprowadzenia egzaminów (ósmoklasistów, gimnazjalnych i matur) oraz promocji do następnych klas. Nieuwzględnienie tych opinii przez strajkowych „liderów” skutkowało znacznym spadkiem poparcia społecznego, a czasem również konkretnymi działaniami rodziców, żądających poszanowania konstytucyjnego prawa do kształcenia ich dzieci. Dodatkowym elementem obniżającym prestiż zawodu nauczycielskiego były groteskowe, często niesmaczne formy demonstracji swoich poglądów i frustracji, prezentowane przez część strajkujących. To, że – mimo podgrzewania emocji przez ludzi, którzy z troską o dobro polskiej szkoły nie mają nic wspólnego i których celem było i jest wywołanie politycznego zamętu oraz utrzymanie się na swoich, niejednokrotnie bardzo intratnych posadach – egzaminy zostały przeprowadzone jest zasługą samorządów terytorialnych, kuratorów oświaty, dyrektorów szkół, rodziców i tej części nauczycieli, która proponowaną formę protestu uznała za niedopuszczalną. Podobnie pozytywnie, mimo czarnowidztwa różnej maści politykierów, kończy się rekrutacja do szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych oraz organizacja nowego roku szkolnego.
W tej sytuacji próby wywołania kolejnej fali protestów nauczycielskich należy uznać za polityczne chuligaństwo i zdecydowanie potępić. Nie oznacza to jednak zaniechania dyskusji o polskiej szkole i dążenia do niezbędnych korekt reformy oraz stałej troski o podnoszenie prestiżu zawodu nauczycielskiego, w tym również systematycznego podnoszenia wysokości ich zarobków. Taka filozofia przyświecała i nadal przyświeca władzom rządowym i z niej wynikła propozycja premiera Mateusza Morawieckiego zorganizowania Edukacyjnego Okrągłego Stołu i regionalnych debat, z udziałem wszystkich uczestników życia szkolnego: nauczycieli, uczniów, rodziców, pracowników administracji oświatowej oraz zainteresowanych edukacją organizacji pozarządowych, poświęconych całościowemu omówieniu spraw i problemów związanych z polską szkołą.
Na pewno w tej debacie powinna zostać wypracowana mapa podwyżek pensji nauczycielskich, prowadząca w perspektywie kilku lat do osiągnięcia wynagrodzeń adekwatnych do standardów europejskich. Taki plan sukcesywnego zwiększania zarobków nauczycielskich, w powiązaniu ze zmianą tzw. pensum zajęć „przy tablicy”, zaproponowała p. wicepremier Beata Szydło i nad tą propozycją warto się pochylić. Głębokiej refleksji i pewnych korekt wymagają programy nauczania oraz podręczniki i materiały edukacyjne. O tym też trzeba rozmawiać.
Wierzę, że nauczyciele wybiorą właśnie tę drogę. Jestem przekonany, że otrzymają na niej wsparcie rodziców oraz swoich uczniów, co pozwoli na odbudowanie prestiżu tego pięknego i ważnego zawodu.
I uwaga ostatnia. Reforma strukturalna oświaty już się dokonała (bardzo sprawnie, notabene dzięki zaangażowaniu samorządów terytorialnych i całego środowiska szkolnego). Cofnięcie jej i powrót do systemu 6 + 3 + 3 wydaje się niemożliwy, nawet gdyby władzę przejęły ugrupowania opozycyjne. Należy więc skończyć z permanentnym kontestowaniem rzeczywistości i przystąpić do konstruktywnych prac na rzecz wdrożenia zaproponowanej i zaakceptowanej przez większość społeczeństw reformy, nie wykluczając korekt, o których wspomniałem powyżej.
Mając nadzieję, że w roku szkolnym 2019/2020 zrobimy milowy krok na drodze do zbudowania oświaty na miarę wyzwań XXI wieku i oczekiwań społeczeństwa, wszystkim uczestnikom tego procesu życzę dużo zdrowia, sił i satysfakcji z pracy na rzecz dobra wspólnego.
Wojciech Starzyński
Prezes Zarządu Fundacji „Rodzice Szkole”