Czyje są nasze dzieci ? Dyskusja nad projektami ustaw (prezydenckim i poselskim) dotyczącymi zasad wprowadzania do szkół programów wychowawczych, wywołuje szereg emocji i refleksji, które próbujemy zasygnalizować w załączonym felietonie.

Rady rodziców poszerzają swoje uprawnienia
27 października 2022
Na drodze do Państwa obywateli
4 listopada 2022
Pokaż wszystkie

Czyje są nasze dzieci ? Dyskusja nad projektami ustaw (prezydenckim i poselskim) dotyczącymi zasad wprowadzania do szkół programów wychowawczych, wywołuje szereg emocji i refleksji, które próbujemy zasygnalizować w załączonym felietonie.

Czyje są nasze dzieci ?

Mimo że w sformułowaniu „nasze dzieci” jest odpowiedź na pytanie „czyje one są”, odnoszę wrażenie, że ich „właścicielami” coraz częściej próbują stawać się różne środowiska życia publicznego.

Pierwszymi są instytucje władzy. Każde państwo (niezależnie czy jest to państwo totalitarne czy  demokratyczne) dąży do wychowania swoich obywateli zgodnie z własnymi założeniami (ideologią, tradycją, wyzwaniami przyszłości itp.). W tym celu zarówno na szczeblu centralnym jak i samorządowym coraz częściej posługuje się odpowiednią polityką oświatową i rodzinną. Takie działania czasem mają wiele plusów i wskazują kierunek w jakim należy zmierzać, budując społeczeństwo obywatelskie, ale niosą również liczne niebezpieczeństwa, na które musimy zwracać uwagę i którym powinniśmy aktywnie zapobiegać. Najważniejszym z nich  jest unifikacja społeczeństwa prowadząca do powstania państwa totalitarnego. Uwzględniając jednak polskie tradycje wolnościowe i doświadczenia historyczne, uważam tego typu zagrożenia za mało realne.

Drugim miejscem, w którym znacznie wyraźniej ujawniają się aspiracje do wychowywania dzieci bez uwzględniania oczekiwań i opinii rodziców jest polska szkoła, a w niej tysiące nauczycieli, psychologów, pedagogów i różnego rodzaju doradców, którzy wiedzą lepiej co dla uczniów jest najlepsze i bardzo często „pod płaszczykiem” dobra dziecka oraz ochrony jego praw próbują wprowadzać do szkoły własną ideologię.

I wreszcie, o czym piszę z wielkim smutkiem, w tym procesie coraz częściej uczestniczą liczne organizacje pozarządowe. Niestety z przyczyn, które wymagają sumiennych badań socjologów i znawców życia społecznego, na przestrzeni lat w znacznej mierze przekształciły się one w organizacje, mające na celu narzucanie uczniom swojej ideologii (pod pozorem „my wiemy lepiej”) na dodatek finansowanej z pieniędzy publicznych (krajowych i europejskich), a czasem również ze środków niezbyt przejrzystego pochodzenia. Taką postawę prezentowały prawie wszystkie organizacje uczestniczące 25 października br. w posiedzeniu sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży w dyskusji nad prezydenckim i poselskim projektem nowelizacji prawa oświatowego, które zawierają regulacje przywracające rodzicom ich naturalne prawo do decydowania o modelu wychowania własnych dzieci.

Może trochę patetycznie (ale czasem sytuacja patosu wymaga) zwracam się do wszystkich rodziców, którym przyszłość kraju i młodego pokolenia jest droga: „Nie dajcie ukraść sobie  własnych dzieci”.

Ta debata oraz wieloletnie obserwacje (jako ojca czworga dzieci) polskiej szkoły, licznych  organizacji pozarządowych i różnych działań władz publicznych zainspirowała mnie do zwrócenia uwagi na zjawisko, grożące trudnymi do przewidzenia konsekwencjami, do powstania społeczeństwa oderwanego od wartości wyznawanych i szanowanych przez ich matki, ojców i dziadów, do zatracenia polskiej tożsamości budującej pozycję naszego kraju i społeczeństwa  w Europie i świecie.

                                                                                     Wojciech Starzyński

Komentarze są wyłączone.